wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 3

Scorpius

– Scor,  chodź tutaj, jest prawie pusty – powiedział pogodnie Chris, wskazując na jeden z przedziałów.
 Skinąłem głową i weszliśmy  do niego. W środku siedziała dziewczyna. Miała blond włosy do ramion i duże brązowe oczy. Była ładna. 
Umieściłem kufer na górze i się przedstawiłem. Dowiedziałem się, że dziewczyna nazywa się Lavender Smith, ale przyjaciele mówią do niej Lav, jest na drugim roku w Slytherinie. Ucieszyłem się na tę wieść, gdyż  ja także miałem zamiar trafić do domu węża, a zawsze lepiej jest znać kogoś, kto będzie w tym samym domu, szczególnie, że ma to być o rok starsza dziewczyna. Dobra, Chris też tam prawdopodobnie trafi, ale on to co innego.
– Czemu siedzisz sama, a nie z przyjaciółmi? – spytał w pewnym momencie naszej rozmowy Chris, na co ona posmutniała.
– Problemy z koleżanką – powiedziała lodowato i zmieniła temat. 
Nikt z nas nie naciskał i nie powracał do sprawy koleżanek Lavender. Dowiedziałem się zaś, że ma o rok od niej starszego brata  ¬¬¬– Cooka, który znajduje się w Hufflepuffie. Bez przerwy się kłócą i raczej nie da się ich nazwać idealnym rodzeństwem. Zaczęła nam także opowiadać o Hogwarcie, co było bardzo interesujące, jednak wiele z tych rzeczy już kiedyś słyszałem od taty. 
Drzwi do przedziału się otworzyły. Stanęła w nich staruszka z wózkiem ze słodyczami. Kupiłem jedynie dwie czekoladowe żaby, paczkę Fasolek Wszystkich Smaków oraz Lukrowe Pałeczki. Lavender skusiła się na Musy Świrusy, zaś Chris, jakby nie patrzeć, wykupił praktycznie cały wózek, po jednym ze wszystkiego. Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu i jedliśmy swoje  oraz Chrisa smakołyki , na co on marudził, jednak my się śmialiśmy, nic z jego protestów  sobie nie robiąc. W pewnym momencie mieliśmy dość słodkości, więc przez długi czas najzwyczajniej w świecie rozmawialiśmy o wszystkim, co nam przyszło do głowy. Naprawdę polubiłem tę Ślizgonkę . Nawijała dużo, praktycznie nie dając innym dojść do słowa, ale wcale mnie to nie wkurzało. Byłem zadowolony, że zaprzyjaźniłem się z kimś w tak krótkim czasie. Tym bardziej, że nie znalazłem się jeszcze w Hogwarcie.

Tony

– Naprawdę nie wierzę, że chciałaś się z nimi zaprzyjaźnić – powiedziałem
z przekonaniem do Delly, gdy już znaleźliśmy się w innym przedziale.
– A ja naprawdę nie wierzę, że tak bardzo ci  przeszkadzali.   ¬¬– Wzruszyła  ramionami. Napotykając mój wzrok,  dodała tylko : Byli mili.
– Zachowujesz się tak..... pospolicie – warknąłem.
– Och, przestań, co ci  tak w nich przeszkadza? Moim zdaniem  są mili i zabawni.
– Nic nie rozumiesz. Znam takich jak oni – mruknąłem.
– Naprawdę nie rozumiem, co ci przeszkadzają? Nic takiego nie zrobili -powiedziała z wielkim przekonaniem, na co się ponownie zezłościłem,  a ona zauważyła to. Jednak tylko odwróciła się do okna, nic nie mówiąc. 
– Dalej jesteś na mnie zła? – spytałem spokojniej. 
– Przez ciebie  Camille mnie znienawidziła – powiedziała ze smutkiem.
– Myślę, że przesadzasz. Pewnie się tylko na ciebie  lekko złości.
– Przestań! Dobrze wiesz, że tak nie jest! Pamiętasz,  jak byliśmy wtedy na łące
i słyszeliśmy coś zza krzaków? To była ona! Usłyszała,  jak o niej mówisz!
– Głupia mugolka.  –stwierdziłem, mówiąc bardziej do siebie  – Czemu nas śledzi i podsłuchuje?
– Nie mów tak o niej! Odwołaj to, albo sobie pójdę i nie będę chciała cię  znać! -warknęła i złożyła ręce.
– Dobrze już. Odwołuj ę. Przestańmy się wreszcie kłócić. Jedziemy do Hogwartu! Rozpoczynamy nowy, lepszy rozdział w życiu. Wreszcie wszystko się ułoży-powiedziałem z przekonaniem i uśmiechnąłem do niej.

Mattchew

Ponownie wybuchnęliśmy śmiechem.
– Och! Przestańcie wreszcie – warknęła Rose, jednak dalej trochę przestraszona.
– Wiemy, że robicie sobie z nas jaja – dodała z trochę za bardzo udawanym przekonaniem Roxanne, na co ponownie się zaśmialiśmy . – Fred! – zawołała, by znaleźć  wsparcie u brata, któremu ze śmiechu  wręcz leciały łzy. – Och, jesteście okropni! Al, może ty  nam trochę pomożesz? – zapytała słodziutkim głosikiem, jednak Albus również nie miał zbyt tęgiej miny.
– Dobra, dajmy im już spokój – wydusił Freddy, ciągle zwijając się ze śmiechu. Miał bardzo przyjemny śmiech. 
Przyjrzałem się mojemu najlepszemu kumplowi. Wyglądał tak jak zawsze. Dobrze przystrzyżone, czarne włosy oraz ciemne oczy, które często przysłaniał ciemnymi okularami, miał na sobie luźny T-shirt z szarymi spodniami, które niedługo miały być zastąpione zwykłymi szkolnymi szatami. Na zewnątrz  wyglądał w porządku, jednak od końca ostatniego roku  zaczął się dziwnie zachowywać. Szybka zmiana nastroju z wesołej na smutnej  lub rozzłoszczonej, częste zamyślenia  lub zostawanie samemu w jakimś pustym miejscu. To było dla niego nietypowe. Każdy go lubi, a on także każdego akceptuje, dzięki czemu ma naprawdę dobre stosunki z innymi uczniami. Nie było chwili, by nie otaczał go wianuszek wielbicieli  lub choćby bliskich kupli. Normalnie, gdybym go nie znał, pomyślałbym, że podoba mu się jakaś dziewczyna, ale ja go znałem. Dalej pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Od pierwszego dnia się zaprzyjaźniliśmy. Jego wzrok wyglądał,  jakby chłopak wcześniej wypił  za dużo kofeiny, co przyciągało uwagę. Dobra, dalej tak wygląda ło, ale to jest dość  spoko. Jego uśmiech  może przywołać obawy nawet u najsurowszych nauczycieli. Od razu świadczy, że nie warto zostawiać go  sam na sam z niebezpiecznymi przedmiotami. Uśmiechnąłem się na tę myśl, bo w zasadzie  była to prawda.
– Al, co masz taką minę? – James wyrwał mnie z zamyślenia . – Wiecie,  chłopaki, że on trafi do Slytherinu? – powiedział nieco złośliwie, co było do niego naprawdę podobne. 
– Nieprawda ! Nie trafię tam! Będę w Gryffindorze – warknął Albus, na co jego starszy brat zaczął się śmiać.
– Hej, James, przecież ty  dwa lata temu  też  srałeś w gacie, że tam trafisz. Ja tam nie wiem, co ty teraz robisz w naszej paczce – przedrzeźniłem go. Spiorunował mnie wzrokiem,  na co ponownie Fred, Louis,  a także James zaczęliśmy się śmiać. Nasza stara zgrana paczka. Co prawda Louis i James są od nas młodsi o rok, ale również zaliczają się do „czwórki rozrabiaków" . Razem z Fredem „łaskawie”  pozwoliliśmy się im z nami przyjaźnić.
– Jak tam u twojej  siostry, Michelle? – spytał mnie Louis.
– W porządku. Jednak myślę, że prędzej powinieneś o to zapytać Dominique, przecież są najbliższymi przyjaciółkami – odparłem, na co prychnął.
– Jeszcze pomyśli, że mi się  podoba i zrobi nie wiadomo jaką sensację, a ja pytam tylko z grzeczności – odparł,  szczerząc zęby.
– To czemu nie zapytasz jeszcze na przykład Jamesa, jak tam u Lily? – spytałem niewinnie.
– James, jak tam u twojej  siostry? – zapytał nadzwyczaj miło.
– Jeszcze dzisiaj żyła – odparł Potter, na co ponownie się zaśmialiśmy.

  Uwielbiałem spędzać z nimi czas. Czułem się jak u siebie i było mi z nimi niezwykle dobrze. Dogadywaliśmy się, a przede wszystkim, nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Często się wygłupialiśmy i śmialiśmy, co od razu poprawiało mi humor. Już teraz czułem, że zbliżamy się do domu, tego prawdziwego.


Jeśli to przeczytałeś, proszę skomentuj
Poszukuję Bety, chętni pisać na maila fayever@wp.pl
Przepraszam za błędy

-A

5 komentarzy:

  1. "Dobra, Chris też tam prawdopodobnie trafi, ale on, to co innego." - po "on" nie powinno być przecinka.
    "a co on, marudził" - po "on" nie powinno być przecinka.
    "bardzo Ci przeszkadzali" - "ci" nie powinno być z wielkiej litery.

    Jest kilka błędów interpunkcyjnych, ale widać dużą poprawę. Postarałaś się. ^^
    Jestem ciekawa, co takiego Draco opowiadał Scorpiusowi o Hogwarcie. Tak po prostu ciekawi mnie ta wizja.
    Oo, Freddy ma czarne włosy? Nie rude? Smutno :(((( Ale charakter po tatusiu. ^^
    Rozdział przyjemny i w bardzo wesołej atmosferze. ;) Przyjemnie się go czytało. Końcówka najlepsza. :D

    Pozdrawiam i dziękuję, że wzięłaś sobie trochę moich rad do serca!
    Luniaczek

    [ostatnia-rodu-black.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię czytać o młodym pokoleniu, choć przyznam, że nie dużo takich blogów czytam. Twój jak najbardziej mnie zaciekawił. Bardzo fajny rozdział, wiele błędów nie znalazłam. Ja też trochę się zdziwiłam, że Fed ma czarne włosy, u ciebie najwidoczniej odziedziczył po matce. :)
    "- James, jak tam u Twojej siostry? -zapytał nadzwyczaj miło.
    -Jeszcze dzisiaj żyła -odparł Potter" - najlepszy moment. XD

    Pozdrawiam i zapraszam także do siebie:
    http://history-of-lily-evans.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fred odziedziczył charakterek po tatusiu i po wujku [*]. Jest naprawdę świetny! Uwielbiałam bliźniaków, więc myślę, że to będzie jedna z najbarwniejszych postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się u kogoś czyta to widać . Jest kilka wspomnianych wyżej błędów ale nie przeszkadzają w czytaniu. Widzę, że braci "podtrzymują się na duchu". Fajnie trzymasz klimat ich sprzeczki

    OdpowiedzUsuń