sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 7

DLA TYCH, CO NIE MOGĄ SIĘ JESZCZE POŁAPAĆ W BOHATERACH
http://new-generation-hogwart.blogspot.com/2014/05/charakter.html

Rose 


-Rox, co myślisz o tym, byśmy wyszły na błonie? -Spytałam moją kuzynkę od niechcenia leżąc na swoim łóżku, przeglądając jakiś magazyn. Jednak Roxanne była zbyt pochłonięta książką, by mi odpowiedzieć, czy też mnie choćby usłyszeć. -Rox? Roxanne? Słyszysz mnie? -Zawołałam nieco głośniej, na co ona tylko mruknęła. -Ziemia do Roxxie! -Dalej brak jakiejkolwiek reakcji ze strony przyjaciółki. Westchnęłam i wstałam. Podeszłam do jej łóżka i wyrwałam jej książkę z ręki.
-Oddaj! -Mruknęła i spróbowała mi ją zabrać, jednak ja byłam szybsza i zatrzasnęłam ją w moim kufrze.
-Roxanne Grace Weasley! Choć ze mną na błonie. -Powtórzyłam, ignorując jęki przyjaciółki.
-Oddaj książkę! -ponowiła próbę odebrania mi książki, na co się tylko zaśmiałam.
-Jest piękna pogoda! Niedługo nie będzie już tak ładnie! Proszę. -Spojrzałam na nią wyczekująco.
-Mamy masę nauki!
-Myślę, że Fred nie pochwala Twojego zachowania. –Stwierdziłam, udając, że jej nie słyszę.
-Co on ma do gadania? -Westchnęła teatralnie.- Oddaj książkę.
-Nie, dopóki nie pójdziesz ze mną na błonie. -Nie mogłam pozwolić Rox, ponownie wygrać i pozostać w pokoju, podczas, gdy inni się świetnie bawili.
-Jesteś taka uparta. -Warknęła i zerwała się na równe nogi. Już była przy drzwiach, gdy się do mnie odwróciła. -Śpiesz się, nie będę wiecznie czekać. Myślę, że musimy wreszcie wyjść na świeże powietrze -Powiedziała, na co przewróciłam oczami i ruszyłam za nią.
***

Gdy tylko wyszłyśmy na błonia, usadowiłyśmy się, pod wielkim dębem. Dzisiejszy dzień, był wyjątkowo gorący, przez co naprawdę rozsądnie, było usiąść w cieniu. Przez chwilę milczałyśmy. Myślałyśmy o tymczasowym pobycie w nowej szkole. O nowych znajomych, lekcjach i nauczycielach. W końcu się odezwałam. Zapytałam jak ona się tutaj czuje. Dziwne. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i tak się cieszyłyśmy na przyjazd tutaj, a gdy już jesteśmy w Hogwarcie, praktycznie nie rozmawiamy. Nie spędzamy razem czasu. Roxxie, mówi, że musi się uczyć. Ulegam jej. Teraz to jest jedna z nielicznych rozmów, jakie odbyłyśmy od początku września.
Miło spędziłyśmy ten czas. Śmiałyśmy się i wspominałyśmy. Z czasem się rozkręciłyśmy i zaczęłyśmy się wygłupiać. Mówiłyśmy o różnych ludziach, czasem się z nich śmiejąc, a czasem podziwiając. Wreszcie poczułam, jakbyśmy żyły. W pewnym momencie podeszła do nas Jal i Naomi, nasze współlokatorki. W zasadzie nic do nich nie miałam. Wydawały się być fajne, jednak, muszę przyznać nie rozmawiałam z nimi zbyt wiele. Szkoda, bo naprawdę było o czym z nimi pogadać. Po chwili dołączyli do nas Huncwoci. Nie wiem czemu się tak nazywają, ale raz słyszałam, jak mama tak na nich mówi, uznałam, że to nienajgorsza nazwa i chyba im się tak przyjęło. Zaczęliśmy się wygłupiać razem z nimi. Chłopcy się na nas rzucili i zaczęli łaskotać. Mogłabym spędzać tak czas przez całą wieczność.

Tony
-Delly? Delly! -Zawołałem widząc moją przyjaciółkę, kroczącą po drugiej stronie korytarza.
-Tony! Jak długo się nie widzieliśmy! Tak się cieszę, że się spotkaliśmy. Jak ci mija czas? Co sądzisz o dotychczasowym pobycie w Hogwarcie? Masz jakiś przyjaciół w Slytherinie? -Spytała i mnie przytuliła, jednak zaraz puściła. Zalała się rumieńcem, na co się uśmiechnąłem.
-W porządku. Jak dotąd, najbardziej lubię eliksiry, a najmniej transmutację. W zasadzie, to nie. Nie przyjaźnie się. Z nikim. -Ostatnie wyznanie powiedziałem nadzwyczajnie chłodno, co mnie samego bardzo zaskoczyło. Jednak ona tego nie zauważyła i spojrzała na mnie z triumfem.
-Trochę mnie to nie dziwi. W Slytherinie nie ma zbyt przyjaznych osób. 
-Slytherin jest inny niż sobie wyobrażasz. -Odparłem.
-Nie sądzę... 
-A u ciebie? Nie wydaje mi się, by nie odbyło się w Gryffindorze, bez przewyższania siebie nawzajem.
-Mylisz się. Mieszkam z czwórką miłych koleżanek. 
-To czemu z nimi teraz nie jesteś, skoro są takie świetne? -Spytałem poirytowany.
-Bo... bo jestem z Tobą. -Odpowiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. Od razu złagodniałem i się do niej uśmiechnąłem.
-W porządku. Chcesz coś porobić? Pouczyć się, porozmawiać? Czy coś jeszcze innego? -Zapytałem dalej uśmiechnięty.
-Myślę, że możemy się trochę pouczyć. -Odwzajemniła uśmiech.- A potem, może wyjdziemy na zewnątrz. Jest bardzo ciepło, nie sądzisz?
-Świetnie. Więc chodźmy najpierw do biblioteki. -Zaproponowałem. Przytaknęła. Byłem niesamowicie szczęśliwy, że znowu mogę z nią spędzić czas. Tak mi tego brakowało. Przez praktycznie cały miesiąc zaprzątywała mi myśli, choć ani razu czasu. Miałem nadzieję, że to się zmieni i zbliżymy się do siebie jeszcze bardziej. Choćby od względem przyjaźni.

Michelle

-Dominique, oni znowu na ciebie patrzą. Wszyscy. -Oznajmiła Molly, przerywając ciszę.
-Yhym... -Mruknęła Dominique, ignorując kuzynkę. Była przyzwyczajona do tego typu stwierdzeń. Z naszej trójki, była najładniejsza. Opłacało się mieć trochę krwi Wili. Faceci robili co tylko chcesz i bez przerwy obracali się za tobą. Jednak ona, tego nie chciała. Nie obchodził ją żaden z nich. Wysoki, niski, gruby, chudy, przystojny, czy też raczej pokrakowaty. Żadnego nie przyjmowała do siebie. Na początku naszej znajomości strasznie jej zazdrościłam. Nie miała może aż tak widocznych krągłości jak ja, przynajmniej kiedyś, jednak z pewnością, była o niebo ładniejsza. Alabastrowa cera, orzechowe oczy i bujne blond loki. Na jej widok serca tysięcy chłopców przestawały bić. Mogli zrobić wszystko, by choćby zaszczyciła ich spojrzeniem. Z naszej paczki, ona była najładniejsza. Molly, najmądrzejsza, choć nieco sztywna. Ja? Ja w zasadzie byłam... nijaka. Przykryta cieniami wyróżniającej się dwójki. To prawda, to ja się bardziej przyjaźniłam z Dominique, jednak za każdym razem zastanawiało mnie, czemu w zasadzie to na mnie przypadł los. Niczym się nie wyróżniałam. Pośród szału niezwykle ładnych dziewczyn, wydawałam się... normalna. Moje zwykłe czarne włosy, często spinane w koka, lub kucyka wiecznie się nie układały. Ciemniejsza cera nie nadawała uroczego wyglądu, lecz wręcz przeciwnie. Moje ciemne oczy nie miały dokładnie określonego koloru. Wydawało się, że są jeszcze ciemniejsze od źrenic, a nie dawało to raczej zbyt dobrego rezultatu. Nawet Molly była atrakcyjniejsza. Jej rude włosy, pomimo, że cienkie, układały się w urocze loczki, oczy miały ładny odcień błękitu, wchodzącego lekko w szarość, zaś na często zaróżowionych policzkach, pojawiały się co chwila atrakcyjne dołeczki, wywołane przez uśmiech, przy którym pokazywała swoje białe i proste zęby. 
Odwróciłam się w stronę chłopaków wskazanych przez nią. Była ich trójka. Rzeczywiście patrzyli się jak w obrazek na moją najlepszą przyjaciółkę. Przypomniałam sobie, że już wcześniej ich widziałam na tamtym miejscu w bibliotece. Ostatnim razem, o ile się nie mylę, również wpatrywali się w Dominique. Jednego z pewnością kojarzyłam z Gryffindoru. Przypomniałam sobie, że jest z naszego rocznika i mieszka w dormitorium z moim bratem, Mattchem. 
-Ten z jasnymi brązowymi włosami, jest z naszego domu, prawda? -Spytałam dziewczyn, dla upewnienia się.
-Tak. -Odpowiedziała mi blondynka, nawet nie spoglądając w tamtą stronę.
-A ci dwaj pozostali? -Dopytywałam się.
-Ten z lokami, to chyba krukon. -Odparła Molly, przyglądając się im dokładnie.
-A ten ciemny, ślizgon. -Uzupełniła Dominique.
-A wy skąd to wiecie? -Zdziwiłam się.
-Mają plakietki na szatach. -Odparła bez entuzjazmu rudowłosa. Przyjrzałam im się dokładnie. Miały racje.
-Zabawne, że wszyscy razem się trzymają, skoro są z różnych domów. -Stwierdziłam.
-I takie rzeczy się zdarzają. –Podsumowała blondynka.

Roxanne

Ruszyłam pustym korytarzem, na skróty do pokoju wspólnego gryfonów, prowadzącego z biblioteki. Ponad tydzień temu go odkryłam, na co byłam bardzo rada, gdyż oszczędzałam dużo czasu i to przejście, było praktycznie nieznane przez studentów. Byłam dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Muszę przyznać, że wypad na błonie dobrze mi zrobił. Miło spędziłam czas. W zasadzie mogłam się wtedy pouczyć, ale i tak już jestem z wszystkimi przedmiotami dalej z tematami o jakiś tydzień do przodu, więc wybaczyłam sobie, że poświęciłam tę godzinę. Nagle zauważyłam czyjś cień. Odwróciłam się gwałtownie. To był Fred. Odetchnęłam z ulgą.
-Cześć braciszku! -Zawołałam wesoło. Dopiero po chwili zauważyłam, że mój brat jest w złym nastroju.- Coś się stało? -spytałam czule.
-Rox? Mogę na ciebie liczyć? -Zapytał bardzo poważnie.
-Tak, oczywiście. Co się stało? -Byłam coraz bardziej podenerwowana.
-Ja... -zaczął i usiadł na schodku prowadzącym do lochów. Schody te, były dość rzadko używane. Przysiadłam się do niego.
-Freds, co się dzieje? Możesz mi wszystko powiedzieć. Pomogę ci.
-Wątpię, by tutaj coś pomogło. -Powiedział łamiącym się głosem.
-To chociaż spróbuję. -Coraz bardziej się denerwowałam o zachowanie brata.
-Roxanne, nie oczekuję, że zrozumiesz, ale... muszę to komuś powiedzieć. Sam nie dam rady. -Schował twarz w dłonie. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek.
-Spokojnie Freddy. O co chodzi? Będzie dobrze.
-Roxanne. Ja... 

Jeśli przeczytałeś/aś skomentuj 
Naprawdę bardzo pilnie poszukuję Bety, chętni pisać na maila fayever@wp.pl

-A

7 komentarzy:

  1. Genialne! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Huncwoci nowego pokolenia? Pomysł fajny, ale dla mnie Huncwoci są niepowtarzalni i tylko jedni ♥♥
    Rozdział bardzo przyjemny. ^^ Mam jednak nadzieję, że wkrótce przybędą jakieś kłopoty, bo nie lubię za długiej sielanki.
    Mmm, Delly i Tony, pasują do siebie nawet imionami.
    Bardzo podobały mi się rozważania Michelle. Już czekam na kogoś, kto zwróci na nią uwagę. ^^
    Czy Fred się zakochał? Hiehiehie...
    Jeśli nadal poszukujesz bety, to ja ci polecam się do jakiejś zgłosić. Znałam bloga z betami, ale nie mogę jej odszukać. No cóż.
    Pozdrawiam i czekam na nn,
    Luniaczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog i rozdział. Trochę dużo bohaterów, ale to nic. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :)
    Co z Fredem?! Co on znów nawyrabiał?!
    Muszę czekać do następnego rozdziału na odpowiedź ;___;
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Huncowoci, do tego nowego pokolenia. Już ich uwielbiam. ^^ Powoli wszyscy przyzwyczajają się do nowego otoczenia, choć nie każdy. Co ten Fred znów przeskrobał?! :/
    Czy dobrze wnioskuję, że niedługo będzie taki jakby przeskok w czasie? ;)
    Pisz szybciutko nowy rozdział!

    Dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń