piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 9

 Matthew

– Matt! Matt! – Usłyszałem za sobą wołanie mojego „najlepszego kumpla". Nawet nie chciałem się obrócić. Byłem zły. Byłem bardzo zły. Zawiódł mnie.
Poczułem, że ktoś złapał  mnie za ramię. Domyśliłem się, że to Fred. Strząsnąłem tylko jego rękę i ruszyłem dalej, by  jak najszybciej dojść do dormitorium. Spróbowałem wtopić się w tłum. Na darmo.
– Mattchew Joshua Jordan, zatrzymaj się – warknął  w moją stronę. Gwałtownie się odwróciłem.
– Nie mów tak do mnie-powiedziałem  przez zęby.
Nikt oprócz czarnowłosego Weasleya nie znał mojego imienia.  Nie cierpiałem go, w sensie tego imienia, chociaż może Freda też.
– Będę mówił do ciebie jak chcę, Joshua. Nie zabronisz mi. – Weasley oparł się o witrynę. Lekceważąco zaczął bawić się palcami.
Pokiwałem niedowierzająco głową i ponownie ruszyłem przed siebie.
– Ej! Jeszcze nie skończyłem! -wrzasnął  za mną. – No dalej, uciekaj. Tylko na to cię stać, prawda? -zaśmiał się drwiąco. – Daleko nie zajdziesz. Tak dla przypomnienia, skarbie, dzielę z tobą dormitorium.
Przeszedł mnie dreszcz. Skarbie. Kiedyś tak mówiliśmy w żartach, ale teraz nawet nie jestem pewny, czy według niego to były żarty. Po tym, jak okazało się, że on jest... że on jest...
– Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Przykro mi, że jestem gejem, ale człowiek nie wybiera. Zgodzisz się przecież ze mną, kotku. –  Nagle jego głos przeszył moje uszy.
Jak najszybciej go odepchnąłem i pobiegłem przed siebie. Jak najdalej od niego.

***

Przez jakiś czas włóczyłem się bez celu po szkole. Wiedziałem, że Fred  już na mnie czekał. Przyznam się bez bicia: bałem się. W końcu się przełamałem i wkroczyłem do pokoju wspólnego. Chłopak   siedział w fotelu przy kominku. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął lekceważąco, tak, jakby wszystko miał głęboko gdzieś. Najprawdopodobniej właśnie tak było. Przeszedłem obok niego, na szczęście  nawet się nie odezwał. Otaksował  mnie wzrokiem i ponownie wrócił do wykonywanej wcześniej czynności, czyli nic nie robienia.
Jak najszybciej udałem się do łóżka. Miałem dość dzisiejszego dnia. Nie mogłem zasnąć. Męczyły mnie myśli, a żadna z nich nie była pozytywna. Po jakimś czasie usłyszałem, jak ktoś przemyka się do dormitorium. Udałem, że śpię. Wcześniej dodatkowo zasłoniłem się tymi obrzydliwymi kotarami, nigdy tego nie robiłem, ale wiedziałem, że gdy Fred wróci, będzie bez przerwy mnie obserwował, domyślając się, że nie śpię, a tego nie potrafiłbym znieść. Usłyszałem,   jak ktoś się przemieszcza. Modliłem się w duchu, by okazało się, że jest to Isaac, Mitch, czy też Toby, moi współlokatorzy. Wszyscy, tylko nie Fred. Najprawdopodobniej nie byłem na tyle religijny, by Bóg mnie wysłuchał. Zasłony mojego łóżka się rozsunęły. Rozpoznałem po  zapachu, że to Weasley. Czułem jego drwiący uśmiech.
Byłem w dupie.
– Nie udawaj, że śpisz, Joshua – powiedział  śpiewnie.
Złapał za moją kołdrę i zrzucił ją na podłogę. Zignorowałem go i tylko bardziej się skuliłem. Wiedziałem, że on oczekiwał ode mnie   tylko jakiejkolwiek ode mnie reakcji. Nagle poczułem czyjś ciężar na moim łóżku.
– Och, kochanie, nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą  – zamruczał  mi prowokacyjnie do ucha. 
Tego było za wiele. Gwałtownie się podniosłem byłem czerwony ze złości.
– Daj mi spokój! Odpierdol się, rozumiesz? Dlaczego mi to robisz? Dlaczego nie możesz być dawnym Fredem? – wyrzuciłem wreszcie z siebie.
Wyglądał na zbitego z tropu. Uśmiech zszedł z jego twarzy.
– Matt, przecież to ja. W niczym się nie zmieniłem, rozumiesz? Dalej jestem pierdolonym Fredem Weasleyem dwa.
– Nie poznaję cię. Myślę.. .że to koniec naszej przyjaźni. Żegnaj,   Fred, o ile tam jeszcze jesteś – powiedziałem, choć w głębi serca wrzeszczałem: „Nie! Nie rób tego! To twój przyjaciel! Nie zostawiaj go!” Zrezygnowany oddał mi kołdrę i bez słowa rzucił się na swoje łóżko. Sen dalej nie przychodził, a myśli zaprzątały mi głowę. Dalej nie potrafiłem przetrawić tej sytuacji.
Nie jestem pewny, ale chyba słyszałem jego przytłumiony poduszką płacz, który jeszcze bardziej nie pozwalał mi spać.

Dominique

– Szkoda mi Mattchewa – powiedziałam spoglądając w stronę brata Michelle.
-Nie sądzę, by było czego żałować. Zachował się jak dupek i tchórz. Szkoda mi Freda. Nie zasłużył na takie potraktowanie. Fred to równy gość – odpowiedziała  Michelle, dalej pisząc swój esej.
– Molly, wyobrażasz sobie, że Fred to gej? Fred, nasz mały, kochany, zaczepny i uroczy Fred? –zapytałam  swoją kuzynkę  ignorując wywód Shelle .
– Tak, to nieco dziwne, ale w zasadzie, jak gdyby spojrzeć z innej strony,  nigdy go za bardzo nie kręciły  dziewczyny. Ciekawa jestem tylko, jaki chłopak zawrócił mu w głowie – powiedziała  Molly,  dokładnie przyglądając się Freddie’mu siedzącemu po drugiej stronie biblioteki.
Tym razem to czwarte klasy przejęły to pomieszczenie. Nauczyciel transmutacji, profesor Davies, zadał ostatnio wszystkim uczniom do napisania esej o zaklęciu „Bąblogłowy”. Dlatego też praktycznie całą bibliotekę zajęli moi rówieśnicy.
– Może żaden nie zawrócił. Po prostu zauważył, że bardziej interesuje się osobami tej samej płci... – skończyła  Molly.
– Dominique. Zdradź nam wreszcie, kim jest ta trójka zalotników, co praktycznie każdego dnia siedzi  w bibliotece wtedy  kiedy my? – przerwała  Michelle i poprowadziła rozmowę na inny tor, który dziewczyny męczyły od jakiegoś tygodnia.
–Nie wiem. Nie znam ich ¬– odpowiedziałam beznamiętnie.
–A nie chcesz poznać? – spytała  zalotnym tonem Molly.
–Nie sądzę. Nie szukam chłopców do towarzystwa. Bez sensu jest mieć chłopaka, skoro się go nie kocha.
–To pokochaj  – powiedziała zaczepnie kuzynka.
–Nie potrafię – szepnęłam.

Mitch

– Halo? Mitch, do cholery,  słuchasz mnie w ogóle? – Dobiegł mnie głos JJa.
– Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłeś? – spytałem  uprzejmie.
– Nic. Jak zawsze jakieś nudy. – Przerwał Nathan, który właśnie się do nas dosiadł.– Rozmawiałeś z którymś z nich?
– Z kim? – zdziwiłem się.
– No z tymi z twojego  dormitorium. Z tym  gejem lub jego przyjacielem – wyjaśnił  mi Nat.
–Nie... jeszcze nie. Ale o czym miałem rozmawiać? –zapytałem  nieprzytomnie. 
Ślizgon  westchnął głośno.
–Miałeś się przecież czegoś  dowiedzieć o tej blond  piękności.
–Nie możesz sam spytać? – Trochę się zirytowałem.
–Gdyby to było takie łatwe, dawno bym to zrobił. –  Blood się zniecierpliwił. – Nawet próbowałem z nią porozmawiać...
–Beze mnie? – JJ wreszcie oderwał się od wypracowania.
–Tak wyszło, J –odpowiedział  Nathan, po chwili jego wzrok skierował się na wejście do biblioteki – O, Weasley wychodzi. Leć za nim – poradził  mi Nathan.

***

Wparowałem gwałtownie do dormitorium. Już miałem z niego wyjść, bo wydawało mi się, że jednak nikogo tam nie ma, gdy  zauważyłem Weasleya.
– O, cześć,  Fred. Jak się masz? – spróbowałem  nawiązać rozmowę.
– W porządku – powiedział  niebyt przekonywującym głosem.
–Ymm... Napisałeś  już może ten esej? – spytałem  w pośpiechu.
– Niby tak, ale jest tak dobry, że wcale, więc wątpię, byś miał co przepisywać.
– W zasadzie ja już napisałem. Jeśli chcesz poprawić swój, możesz wziąć mój i spisać parę zdań...
– Nie odmówię –uśmiechnął się blado.– A teraz szczerze, czego chcesz?
–Jak się nazywa twoja kuzynka? -wypaliłem.
–Ciekawe pytanie, ale ja mam wiele kuzynek... Rose, Lily, Lucy... –zaczął wymieniać.
– Mi chodzi o tę w naszym wieku. –Zdziwiła mnie moja pewność siebie.
– Dominique? – spytał,  przyglądając mi się.
– Możliwe...
– Blondynka. Chuda. Orzechowe oczy. Pożądana przez wielu chłopców.
– Tak, właśnie ta. – Ucieszyłem się szczerze, wreszcie słysząc coś konkretnego.
– Nie warto nawet startować. – Zgasił mój zapał. Czyżby uważał, że jestem dla niej… zbyt mało atrakcyjny? Najwyraźniej zauważył, że nie mam tęgiej miny. – Och, nie o to chodziło. Nie jesteś brzydki. Wiesz,  w zasadzie ja... to raczej wiem, ale... – zaczął się tłumaczyć. – Po prostu ona nie szuka chłopaka – powiedział wreszcie.
-W porządku. Dzięki i... powodzenia. Słyszałem, że pokłóciłeś się z Mattem. Będzie dobrze. Pogodzicie się. -Próbowałem się uśmiechnąć pocieszająco, jednak nie za dobrze mi to wyszło. Chwilę po tym już znalazłem się w bibliotece i zrelacjonowałem chłopakom tego, co się dowiedziałem o  pięknej blondynce.


Jeśli przeczytałeś/aś skomentuj
Rozdział miał być dodany wcześniej, wiec przepraszam za spóźnienie
Za to następny postaram się dodać 23.07
-A

3 komentarze:

  1. Pierwsza! ^^
    Tak szczerze to bardziej szkoda mi Matthewa niż Freda, dla niego był to taki szok... a Fred się z niego zgrywał. :/
    Coś czuję, że powtórzy się historia Lily i Jamesa, tym razem w wydaniu Dominique i Mitcha. ^^
    Nie znalazłam żadnych błędów, może jeden, ale nie mogę go teraz znaleźć, tak ogólnie to świetny rozdział, zresztą jak zawsze. ;)

    Życzę wiele weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótkie zdania, które zaburzają płynność tekstu hmmm... I natężają ogrom złości, cholerycznie wypluwając myśli. Trochę tego, trochę tego.
    W dalszej części tekstu krótkie zdania zaczynają doskwierać i ciężko to uzasadnić emocjami bohatera – źle wpływa to na odbiór i koniec.
    „Byłem w dupie.” - Trzy wyrazy, które strasznie rozbawiły mnie xD
    Hmm, ciekawy konflikt między nimi jest, ciekawe co z tego wyniknie ;)
    Strasznie bohaterowie przeżywają tą jego orientację seksualną, jest czy nie jest gejem i koniec. Nie zostaje nic innego jak zaakceptować, a nie robić sceny i ranić go. Trochę nie podoba mi się robienie z tego sensacji.
    Proszę unikaj wątków składających się z samych dialogów!
    „Nie jesteś brzydki” Co to za tekst?! Tak chłopcy nie rozmawiają haha :D

    Proszę o więcej Mitch'a! Bo jestem strasznie ciekawa czy Fred go wystraszył :D Czy jednak skusi się na blond piękność?!

    Pozdrawiam
    Makowa Pani
    http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na następny, chociaż najprawdopodobniej kiedy go dodasz, będę już na wakacjach, a nie wiem, czy będzie tam internet.

    OdpowiedzUsuń