Matthew
– Matt! Matt! – Usłyszałem za sobą wołanie mojego „najlepszego
kumpla". Nawet nie chciałem się obrócić. Byłem zły. Byłem bardzo zły.
Zawiódł mnie.
Poczułem, że ktoś złapał mnie za ramię. Domyśliłem się, że
to Fred. Strząsnąłem tylko jego rękę i ruszyłem dalej, by jak najszybciej
dojść do dormitorium. Spróbowałem wtopić się w tłum. Na darmo.
– Mattchew Joshua Jordan, zatrzymaj się – warknął w moją stronę.
Gwałtownie się odwróciłem.
– Nie mów tak do mnie-powiedziałem przez zęby.
Nikt oprócz czarnowłosego Weasleya nie znał mojego imienia.
Nie cierpiałem go, w sensie tego imienia, chociaż może Freda też.
– Będę mówił do ciebie jak chcę, Joshua. Nie zabronisz mi. –
Weasley oparł się o witrynę. Lekceważąco zaczął bawić się palcami.
Pokiwałem niedowierzająco głową i ponownie ruszyłem przed siebie.
– Ej! Jeszcze nie skończyłem! -wrzasnął za mną. – No dalej,
uciekaj. Tylko na to cię stać, prawda? -zaśmiał się drwiąco. – Daleko nie
zajdziesz. Tak dla przypomnienia, skarbie, dzielę z tobą dormitorium.
Przeszedł mnie dreszcz. Skarbie. Kiedyś tak mówiliśmy w żartach,
ale teraz nawet nie jestem pewny, czy według niego to były żarty. Po tym, jak
okazało się, że on jest... że on jest...
– Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Przykro mi, że jestem gejem,
ale człowiek nie wybiera. Zgodzisz się przecież ze mną, kotku. – Nagle
jego głos przeszył moje uszy.
Jak najszybciej go odepchnąłem i pobiegłem przed siebie. Jak najdalej
od niego.
***
Przez jakiś czas włóczyłem się bez celu po szkole. Wiedziałem, że
Fred już na mnie czekał. Przyznam się bez bicia: bałem się. W końcu się
przełamałem i wkroczyłem do pokoju wspólnego. Chłopak siedział w
fotelu przy kominku. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął lekceważąco, tak, jakby
wszystko miał głęboko gdzieś. Najprawdopodobniej właśnie tak było. Przeszedłem
obok niego, na szczęście nawet się nie odezwał. Otaksował mnie
wzrokiem i ponownie wrócił do wykonywanej wcześniej czynności, czyli nic nie
robienia.
Jak najszybciej udałem się do łóżka. Miałem dość dzisiejszego
dnia. Nie mogłem zasnąć. Męczyły mnie myśli, a żadna z nich nie była pozytywna.
Po jakimś czasie usłyszałem, jak ktoś przemyka się do dormitorium. Udałem, że
śpię. Wcześniej dodatkowo zasłoniłem się tymi obrzydliwymi kotarami, nigdy tego
nie robiłem, ale wiedziałem, że gdy Fred wróci, będzie bez przerwy mnie
obserwował, domyślając się, że nie śpię, a tego nie potrafiłbym znieść.
Usłyszałem, jak ktoś się przemieszcza. Modliłem się w duchu, by
okazało się, że jest to Isaac, Mitch, czy też Toby, moi współlokatorzy.
Wszyscy, tylko nie Fred. Najprawdopodobniej nie byłem na tyle religijny, by Bóg
mnie wysłuchał. Zasłony mojego łóżka się rozsunęły. Rozpoznałem po zapachu,
że to Weasley. Czułem jego drwiący uśmiech.
Byłem w dupie.
– Nie udawaj, że śpisz, Joshua – powiedział śpiewnie.
Złapał za moją kołdrę i zrzucił ją na podłogę. Zignorowałem go i
tylko bardziej się skuliłem. Wiedziałem, że on oczekiwał ode mnie
tylko jakiejkolwiek ode mnie reakcji. Nagle poczułem czyjś ciężar na moim łóżku.
– Och, kochanie, nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą –
zamruczał mi prowokacyjnie do ucha.
Tego było za wiele. Gwałtownie się podniosłem byłem czerwony ze
złości.
– Daj mi spokój! Odpierdol się, rozumiesz? Dlaczego mi to robisz?
Dlaczego nie możesz być dawnym Fredem? – wyrzuciłem wreszcie z siebie.
Wyglądał na zbitego z tropu. Uśmiech zszedł z jego twarzy.
– Matt, przecież to ja. W niczym się nie zmieniłem, rozumiesz?
Dalej jestem pierdolonym Fredem Weasleyem dwa.
– Nie poznaję cię. Myślę.. .że to koniec naszej przyjaźni.
Żegnaj, Fred, o ile tam jeszcze jesteś – powiedziałem, choć w głębi
serca wrzeszczałem: „Nie! Nie rób tego! To twój przyjaciel! Nie zostawiaj go!”
Zrezygnowany oddał mi kołdrę i bez słowa rzucił się na swoje łóżko. Sen dalej
nie przychodził, a myśli zaprzątały mi głowę. Dalej nie potrafiłem przetrawić
tej sytuacji.
Nie jestem pewny, ale chyba słyszałem jego przytłumiony poduszką
płacz, który jeszcze bardziej nie pozwalał mi spać.
Dominique
– Szkoda mi Mattchewa – powiedziałam spoglądając w stronę brata
Michelle.
-Nie sądzę, by było czego żałować. Zachował się jak dupek i
tchórz. Szkoda mi Freda. Nie zasłużył na takie potraktowanie. Fred to równy
gość – odpowiedziała Michelle, dalej pisząc swój esej.
– Molly, wyobrażasz sobie, że Fred to gej? Fred, nasz mały, kochany,
zaczepny i uroczy Fred? –zapytałam swoją kuzynkę ignorując wywód
Shelle .
– Tak, to nieco dziwne, ale w zasadzie, jak gdyby spojrzeć z innej
strony, nigdy go za bardzo nie kręciły dziewczyny. Ciekawa jestem
tylko, jaki chłopak zawrócił mu w głowie – powiedziała Molly,
dokładnie przyglądając się Freddie’mu siedzącemu po drugiej stronie biblioteki.
Tym razem to czwarte klasy przejęły to pomieszczenie. Nauczyciel
transmutacji, profesor Davies, zadał ostatnio wszystkim uczniom do napisania
esej o zaklęciu „Bąblogłowy”. Dlatego też praktycznie całą bibliotekę zajęli
moi rówieśnicy.
– Może żaden nie zawrócił. Po prostu zauważył, że bardziej
interesuje się osobami tej samej płci... – skończyła Molly.
– Dominique. Zdradź nam wreszcie, kim jest ta trójka zalotników,
co praktycznie każdego dnia siedzi w bibliotece wtedy kiedy my? –
przerwała Michelle i poprowadziła rozmowę na inny tor, który dziewczyny
męczyły od jakiegoś tygodnia.
–Nie wiem. Nie znam ich ¬– odpowiedziałam beznamiętnie.
–A nie chcesz poznać? – spytała zalotnym tonem Molly.
–Nie sądzę. Nie szukam chłopców do towarzystwa. Bez sensu jest
mieć chłopaka, skoro się go nie kocha.
–To pokochaj – powiedziała zaczepnie kuzynka.
–Nie potrafię – szepnęłam.
Mitch
– Halo? Mitch, do cholery, słuchasz mnie w ogóle? – Dobiegł
mnie głos JJa.
– Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłeś? – spytałem
uprzejmie.
– Nic. Jak zawsze jakieś nudy. – Przerwał Nathan, który właśnie
się do nas dosiadł.– Rozmawiałeś z którymś z nich?
– Z kim? – zdziwiłem się.
– No z tymi z twojego dormitorium. Z tym gejem lub
jego przyjacielem – wyjaśnił mi Nat.
–Nie... jeszcze nie. Ale o czym miałem rozmawiać? –zapytałem
nieprzytomnie.
Ślizgon westchnął głośno.
–Miałeś się przecież czegoś dowiedzieć o tej blond
piękności.
–Nie możesz sam spytać? – Trochę się zirytowałem.
–Gdyby to było takie łatwe, dawno bym to zrobił. – Blood się
zniecierpliwił. – Nawet próbowałem z nią porozmawiać...
–Beze mnie? – JJ wreszcie oderwał się od wypracowania.
–Tak wyszło, J –odpowiedział Nathan, po chwili jego wzrok
skierował się na wejście do biblioteki – O, Weasley wychodzi. Leć za nim –
poradził mi Nathan.
***
Wparowałem gwałtownie do dormitorium. Już miałem z niego wyjść, bo
wydawało mi się, że jednak nikogo tam nie ma, gdy zauważyłem Weasleya.
– O, cześć, Fred. Jak się masz? – spróbowałem nawiązać
rozmowę.
– W porządku – powiedział niebyt przekonywującym głosem.
–Ymm... Napisałeś już może ten esej? – spytałem w
pośpiechu.
– Niby tak, ale jest tak dobry, że wcale, więc wątpię, byś miał co
przepisywać.
– W zasadzie ja już napisałem. Jeśli chcesz poprawić swój, możesz
wziąć mój i spisać parę zdań...
– Nie odmówię –uśmiechnął się blado.– A teraz szczerze, czego
chcesz?
–Jak się nazywa twoja kuzynka? -wypaliłem.
–Ciekawe pytanie, ale ja mam wiele kuzynek... Rose, Lily, Lucy...
–zaczął wymieniać.
– Mi chodzi o tę w naszym wieku. –Zdziwiła mnie moja pewność
siebie.
– Dominique? – spytał, przyglądając mi się.
– Możliwe...
– Blondynka. Chuda. Orzechowe oczy. Pożądana przez wielu chłopców.
– Tak, właśnie ta. – Ucieszyłem się szczerze, wreszcie słysząc coś
konkretnego.
– Nie warto nawet startować. – Zgasił mój zapał. Czyżby uważał, że
jestem dla niej… zbyt mało atrakcyjny? Najwyraźniej zauważył, że nie mam tęgiej
miny. – Och, nie o to chodziło. Nie jesteś brzydki. Wiesz, w zasadzie
ja... to raczej wiem, ale... – zaczął się tłumaczyć. – Po prostu ona nie szuka
chłopaka – powiedział wreszcie.
-W porządku. Dzięki i... powodzenia. Słyszałem, że pokłóciłeś się
z Mattem. Będzie dobrze. Pogodzicie się. -Próbowałem się uśmiechnąć
pocieszająco, jednak nie za dobrze mi to wyszło. Chwilę po tym już znalazłem
się w bibliotece i zrelacjonowałem chłopakom tego, co się dowiedziałem o
pięknej blondynce.
Jeśli przeczytałeś/aś skomentuj
Rozdział miał być dodany wcześniej, wiec przepraszam za spóźnienie
Za to następny postaram się dodać 23.07
Rozdział miał być dodany wcześniej, wiec przepraszam za spóźnienie
Za to następny postaram się dodać 23.07
-A
Pierwsza! ^^
OdpowiedzUsuńTak szczerze to bardziej szkoda mi Matthewa niż Freda, dla niego był to taki szok... a Fred się z niego zgrywał. :/
Coś czuję, że powtórzy się historia Lily i Jamesa, tym razem w wydaniu Dominique i Mitcha. ^^
Nie znalazłam żadnych błędów, może jeden, ale nie mogę go teraz znaleźć, tak ogólnie to świetny rozdział, zresztą jak zawsze. ;)
Życzę wiele weny. ♥
Krótkie zdania, które zaburzają płynność tekstu hmmm... I natężają ogrom złości, cholerycznie wypluwając myśli. Trochę tego, trochę tego.
OdpowiedzUsuńW dalszej części tekstu krótkie zdania zaczynają doskwierać i ciężko to uzasadnić emocjami bohatera – źle wpływa to na odbiór i koniec.
„Byłem w dupie.” - Trzy wyrazy, które strasznie rozbawiły mnie xD
Hmm, ciekawy konflikt między nimi jest, ciekawe co z tego wyniknie ;)
Strasznie bohaterowie przeżywają tą jego orientację seksualną, jest czy nie jest gejem i koniec. Nie zostaje nic innego jak zaakceptować, a nie robić sceny i ranić go. Trochę nie podoba mi się robienie z tego sensacji.
Proszę unikaj wątków składających się z samych dialogów!
„Nie jesteś brzydki” Co to za tekst?! Tak chłopcy nie rozmawiają haha :D
Proszę o więcej Mitch'a! Bo jestem strasznie ciekawa czy Fred go wystraszył :D Czy jednak skusi się na blond piękność?!
Pozdrawiam
Makowa Pani
http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
Zapraszam! :)
Świetny rozdział. Czekam na następny, chociaż najprawdopodobniej kiedy go dodasz, będę już na wakacjach, a nie wiem, czy będzie tam internet.
OdpowiedzUsuń