wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 5

DLA TYCH, CO NIE MOGĄ SIĘ JESZCZE POŁAPAĆ W BOHATERACH
http://new-generation-hogwart.blogspot.com/2014/05/charakter.html

Delly 

Pokój wspólny gryfonów, był przytulnym, okrągłym pomieszczeniu pełnym stołów, kominków i wysiedzianych foteli. Na szczycie spiralnych schodów znajdowały się dormitoria uczniów, do których właśnie zmierzałam. Zatrzymałam się praktycznie na końcu schodów i odczytałam tabliczkę, zawieszonej na drzwiach, na której znajdowały się imiona dziewczynek zamieszkujących pokój.
Delly Carter
Naomi Fazer
Jalander Miles
Rose Weasley
Roxanne Weasley
Zadowolona, że wreszcie znalazłam swoje dormitorium weszłam do niego uśmiechnięta. Właśnie miałam się przywitać ze współlokatorkami, gdy zauważyłam, że jeszcze ich nie ma.
-Eximo* -szepnęłam i poruszyłam delikatnie różdżką, na co moje rzeczy znajdujące się jeszcze przed chwilą w walizce, rozpakowały się do kufrów i skrzyń przy moim łóżku. Widząc zadawalający rezultat rzuconego przez siebie pierwszego zaklęcia uśmiechnęłam się do siebie. Byłam zmęczona, przez co poszłam się od razu kąpać, by nie czekać później na swoją kolej. Gdy dotarłam do łazienki zauważyłam, że nie tylko ja wpadłam na ten pomysł. Przed łazienką czekała jakaś ładna blondynka, w krótkich włosach i zielonych oczach.
-Jest już zajęte. -Powiedziała i uśmiechnęła się ciepło- Cześć, jestem Naomi -wystawiła mi rękę na przywitanie.
-Delly -odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk. Klasnęła w dłonie.
-Świetnie! -Zawołała do mnie i po chwili zapukała w drzwi do łazienki- Hej! Jal! Słyszałaś? Właśnie poznałam jedną z naszych współlokatorek! -Z łazienki wyjrzała ciemnoskóra dziewczyna, miała na sobie szlafrok i zawinięty ręcznik na włosach.
-Witaj! Nazywam się Jalander, ale przyjaciele mówią na mnie Jal, a Ty to... Delly? Dobrze usłyszałam? -Zapytała i uśmiechnęła się, na co pokiwałam głową- Naomi, łazienka już wolna. -Powiedziała i otworzyła szerzej do niej drzwi. Blondynka skierowała się do łazienki.
-Więc... przyjaźnicie się? Ty i Naomi? -Zapytałam nieco nieśmiało.
-Yhy... znamy się od dawna. Mieszkałyśmy na tym samym podwórku w Londynie. Niesamowicie się ucieszyłyśmy, kiedy okazało się, że razem jesteśmy czarodziejkami. To znaczy, ja wiedziałam, że będę. Mój tata to czarodziej. Naomi urodziła się w rodzinie mugoli, przez co jeszcze bardziej ucieszyłam się, kiedy mi zdradziła, że dostała list z Hogwartu. A dzisiaj okazało się jeszcze, że jesteśmy razem w Gryffindorze. Zawsze marzyłam, by się tu dostać. A ty? Znasz kogoś stąd?
-Niestety nie. To znaczy przyjaźnie się z jednym chłopcem z Slytherinu, ale stąd nikogo nie znam. -Wyznałam niedawno poznanej koleżance. 
-Ślizgon... niedobrze. Tato mi mówił, że ślizgoni nie są zbyt mili. On też był w Gryffindorze. Ucieszy się, że ja również tu trafiłam.
-To świetnie -Powiedziałam nieco zbyt bez wyrazu, jednak Jal nie zwróciła na to uwagi.
-Jeśli nikogo jeszcze nie znasz, możesz się trzymać z nami -Uśmiechnęłam się do niej szczerze, słysząc tę propozycję.
-Poważnie? Dziękuję! A znasz może te dwie pozostałe dziewczynki? Rose i Roxanne, o ile się nie mylę?
-Osobiście? Nie, ale słyszałam, że pochodzą z rodziny Wielkiej Trójki. No wiesz, tych co pokonali Sama-Wie... Voldemorta -wymówiła to nazwisko szeptem.
-Niestety, nie słyszałam o tym -Powiedziałam naprawdę zaciekawiona.
-Nie znasz ich historii? -Spytała zdumiona- Więc wszystko ci opowiem...

 Lorcan i Lysander
Pierwsze dni w Hogwarcie były dość ciężkie. Chłopcy zaraz po Tiarze Przydziału ruszyli do wierzy Ravenclawu i próbowali zaprzyjaźnić się ze współlokatorami. Co prawda wszyscy ich polubili, jednak nie odbyło się bez pomylenia ich imion, co często bliźniaków irytowało, pomimo, iż byli praktycznie tacy sami, nie tylko z wyglądu, jak i z charakteru. Pozostali chłopcy z ich dormitorium, byli mili i od razu znaleźli wspólny język, może oprócz Richarda Atwera, aczkolwiek większość osób znających go, nie bardzo się z nim dogadywało. Jednak tylko gorsze od tego, że koledzy ich nie rozpoznają, było to, że nauczyciele, czasem mylą ich imiona. 
Pierwszego dnia, drugiego tygodnia szkoły, chłopcy jak najszybciej pobiegli na lekcję Obrony Przed Czarną Magią. Byli już spóźnieni, wiec wiedzieli, że zarobią szlaban u Profesor Goldstein, nowej nauczycielki tego przedmiotu, jednakże mieli nadzieję, że nie będzie on tak surowy. Bez przerwy gubili się w korytarzach Hogwartu i żaden z nich, jeszcze dokładnie nie zapamiętał "systemu drzwi i schodów", które każdego dnia przenosiły uczniów w inne miejsce. W zasadzie nieliczna grupka pierwszorocznych go zapamiętała, szczerze mówiąc, niektórzy starsi koledzy również jeszcze tego nie pojmowali. Wreszcie dotarli do drzwi prowadzących do poszukiwanej sali lekcyjnej. Wpadli do niej, potykając się o siebie.
-Siedemnaście minut spóźnienia -Powiedziała oziębłym tonem Profesor Fay Goldstein.
-Przepraszamy -Mruknęli i ruszyli na swoje miejsca.
-Ravenclaw traci po pięć punktów za was obydwu. Dodatkowo ponownie zarobiliście szlaban. Chcę was widzieć u mnie po lekcjach przez cały tydzień. Może nauczy to was punktualności. 
-Nawet w sobotę? -Jęknęli bliźniacy.
-Nawet w sobotę. -Odpowiedziała patrząc na nich lodowato.
-Ale pani profesor, w sobotę są nabory do drużyn Quddicha -Powiedział nieśmiało Lysander.
-I co w związku z tym? Przecież jesteście dopiero w pierwszej klasie. Nie możecie być w drużynie. Zresztą, wracajmy do tematu -Warknęła nauczycielka i ponownie zaczęła opowiadać o zaklęciu Tarczy- Protego. Podczas tego wykładu, Roxanne Weasley, co jakiś czas wcinała się w słowa nauczycielki i opowiadała o zaklęciu za nią, przez co Gryffindor zyskał 10 punktów podczas tej lekcji. W ponurym nastroju bliźniacy ruszyli na lekcje latania na miotle, które prowadziła pani Hooch. Młodym Scamanderom bardzo zależało, by pooglądać nabory do drużyn w sobotę, gdyż miał do nich startować syn przyjaciół ich matki, a oni mieli zamiar mu kibicować, gdyż naprawdę byli z nim w dobrym kontakcie. Jednak, przez to, że dostali szlaban, nie mieli takiej szansy. 
Na tej lekcji latania na miotle, już wszyscy potrafili przywołać miotłę i na nią wsiąść. Problem pojawiał się dopiero wtedy, gdy na komendę pani Hooch wszyscy oderwali się do lotu i większość, nie panując nad miotłą zaczęła się zderzać i zbijać z miotły. Tak właśnie było w przypadku Lorcana i Lysandera. Gdy tylko przelecieli metr, spadali ponownie na ziemię. W pewnym momencie podleciał do nich Albus Potter, który jako jeden z nielicznych potrafił ujarzmić miotłę.
-Hej! Nie możecie się tak miotać, bo zaraz wszyscy pospadają -Zaśmiał się.
-Spoko, jasne. Tylko gdybyśmy potrafili... -zaczął Lysander,
-...może byśmy przestali. -Dokończył Lorcan.
-Trochę więcej zaufania do miotły. Lorcan, nie pomyliłem was? Nie możesz tak bardzo zaciskać ręki na miotle, bo ją zmiażdżysz. Powinniście wykonywać bardziej delikatne ruchy i może nieco zmniejszyć prędkość, wiecie, tak dla bezpieczeństwa -Poradził Albus i odleciał.
-Powiem Ci Lys, że ten Potter wydaje się nawet spoko. -Stwierdził Lorcan.
-Moim zdaniem i tak lepsze są jego kuzynki -Mruknął Lorcan i oboje zaczęli się śmiać. Byli bardzo zadowoleni, że chociaż jena osoba, nawet jeśli to miało być jednorazowe, ich nie pomyliła. Mieli nadzieje, że znajdą więcej takich przyjaciół.

*Zaklęcia rozpakowujące. Wymyślone przeze mnie.

Jeśli to przeczytałeś/aś zostaw komentarz
Poszukuję bety, chętni pisać na maila fayever@wp.pl

-A

5 komentarzy:

  1. Harry nauczył Albusa latać na miotle to teraz może podpowiadać kolegom jak to robić ;) Coś czuję, że będzie ekspertem w tej kwestii i prędzej czy później zostanie zawodnikiem tak jak i tata ;)

    Co do mojego bloga to dziękuję za kilka ciepłych słów. Zapraszam również na mojego drugiego bloga http://hunters-of-stars.blog.onet.pl/

    Myślę, że na granger-malfoy-po-latach rozdział powinien pojawić się do piątku, zresztą na drugim blogu również. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Wpadłam tu dzisiaj i po przejrzeniu zakładek stwierdziłam, że warto będzie przeczytać choć trochę:) Jednak moje trochę skończyło się na tym, że przeczytałam wszystko bo tak mnie wciągnęło! :D Podoba mi się pomysł z pisaniem z wielu perspektyw, to pozwala czytelnikowi na zobaczenie świata przedstawionego z różnych stron :) Polubiłam Twoich bohaterów, są tacy życiowi ^^ Mam nadzieję, że akcja powoli zacznie się rozkręcać :3
    Na pewno będę wpadać na Twojego bloga jeszcze nie raz i postaram się w miarę regularnie komentować :)
    Gdybyś mogła to proszę informuj mnie na http://our-time-is-short.blogspot.com/ i również zapraszam się do zapoznania z moim blogiem :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tutaj przez przypadek, a okazało się, że znalazłam ciekawy blog. Nigdy nie zagłębiałam się w opowieści o nowym pokoleniu, jednak Ty to zmieniłaś! :)

    Pozdrawiam
    Makowa Pani
    http://upolowac-jelenia.blogspot.com/ << KLIK!
    Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo wszystko znalazłam wolą chwilę i komentuję.
    Błędów coraz mniej ^_^
    Rozdział ciekawy <3
    No i znowu nie mam czasu się rozpisać. :c

    Pozdrawiam,
    Luniaczek

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu taki króciutki rozdział? Ja chcę więcej! Naprawdę, ciekawie piszesz, a najbardziej podoba mi się to że piszesz z perspektywy różnych bohaterów.

    Pisz szybciutko nowy rozdział. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń